Za Antunem Baciciem pierwszy sezon w roli trenera BSF-u ABJ Powiat Bochnia. Porozmawialiśmy z chorwackim szkoleniowcem o jego odczuciach po zakończonej kampanii, wnioskach po pierwszej przygodzie klubu w play-offach i o tym, czy zamierza związać się na dłużej z bocheńskim klubem.
– Trenerze, kiedy w grudniu mieliśmy okazję porozmawiać pierwszy raz, BSF zajmował 8. miejsce. Od tamtego momentu zespół zanotował bardzo dobry okres, a w drugiej rundzie był 4. ekipą w stawce. Jest Pan zadowolony z osiągnięć drużyny i tego, co zaprezentowała w ciągu ostatnich miesięcy?
– Cały sezon był bardzo dobry, zwłaszcza druga runda. Pokuszę się o stwierdzenie, że był prawie doskonały, patrząc na nasze możliwości. Jedynym dużym rozczarowaniem był dla mnie przegrany domowy mecz z Red Dragons Pniewy w drugiej rundzie, To nie był nasz dobry występ. W innych starciach, w których nie udawało się wygrać, można wskazać powody, przez które nasza dyspozycja nie była optymalna. Zanotowaliśmy wiele świetnych meczów. Potrafiliśmy zwyciężyć z Piastem, Rekordem, zremisować z Constractem Lubawą, przez pewien okres naprawdę graliśmy na poziomie ekip ze ścisłej czołówki. Cały rok był świetny. Jesteśmy lekko rozczarowani tym, że nie udało się wskoczyć na 4. miejsce przez remis z Eurobusem, ale nie mieliśmy wtedy zawieszonego za kartki Pedro, Sebastian Leszczak był już kontuzjowany, Minor Cabalceta dopiero co wrócił ze zgrupowania reprezentacji Kostaryki. Czasem o wyniku decydują detale, jedna wygrana piłka, przebitka, rzut karny. Mogliśmy wygrać to ostatnie spotkanie, ale to się nie udało. Czujemy, że mogliśmy zrobić jeszcze ten mały krok więcej, jednak końcówka sezonu była już dla nas naprawdę trudna. Zrobiliśmy co w naszej mocy. Wąska kadra kosztowała nas to, że ostatecznie skończyliśmy sezon zasadniczy na 6. miejscu.
– Był Pan wściekły na Pedro Pereirę za czerwoną kartkę z Legią? Mecz był już rozstrzygnięty, a bez niego w kolejnych spotkaniach było wam trudniej, jak sam pan wspomniał.
– Tak, byłem zły, ale sport to emocje. Zagraliśmy złe spotkanie, Pedro stracił głowę. To nie było mądre zachowanie, ale to była pojedyncza sytuacja. Pedro dał nam bardzo wiele. Na przestrzeni całego sezonu podjęliśmy wiele dobrych decyzji, nie mogę więc krytykować zawodników, jeśli sporadycznie popełnią błąd. Czasem rozgrywasz wiele meczów, a na koniec wszystko sprowadza się do jednej sytuacji.
– Pańska praca została doceniona poprzez wybór na trenera grudnia i stycznia Fogo Futsal Ekstraklasy. Jak duże znaczenie mają dla pana te osiągnięcia?
– Każdy lubi być doceniany, więc nie ukrywam, że to były bardzo miłe momenty dla mnie. Traktowałem to jako wyróżnienie dla całej drużyny i dowód docenienia pracy, którą wykonujemy. Jestem nowym trenerem w polskiej lidze, więc cieszę się, że zaznaczyłem się czymś pozytywnym. Po tym sezonie będę miał wiele świetnych wspomnień.
– Jak ogólnie ocenia Pan swoją pracę w BSF-ie?
– Moja zadania nie ograniczają się do prowadzenie drużyny w meczu i treningach. Codziennie trzeba podejmować mnóstwo decyzji, planować przyszłość, analizować sytuację. Siłą rzeczy część decyzji będzie trafiona, inne okażą się błędem. Na przestrzeni czasu udało się wprowadzić wiele usprawnień, drużyna zaczęła spisywać się dobrze. Na początku sezonu mieliśmy ogromne problemy z obroną, ten zespół trzeba było zgrać, dopasować do siebie graczy. W Chorzowie wygraliśmy 7-6, ale w defensywie spisywaliśmy się okropnie. W pewnym momencie zbliżyliśmy się do maksimum naszych ówczesnych możliwości. Może dało się wycisnąć jeszcze nieco więcej z ostatnich meczów, ale nie ma co gdybać. Przebiliśmy lekko nasze oczekiwania wobec samych siebie, bo patrząc realistycznie, oczekiwaliśmy zajęcia 7.-8. miejsca po sezonie zasadniczym, więc to był dla nas dobry sezon. Przede wszystkim nasz styl był momentami atrakcyjny i z tego cieszę się najbardziej.
– BSF pierwszy raz w swojej historii awansował do play-offów, ale ta przygoda była krótka. Patrząc na wszystkie problemy, takie jak kontuzja Sebastiana Leszczaka i zmęczenie sezonem przez granie wąską rotacją, czy można było oczekiwać od was czegoś więcej w rywalizacji z Piastem? W sezonie zasadniczym potrafiliście sprawiać problemy faworytom, w tych najważniejszych meczach się to nie udało.
– Na pewno Piast nie był zespołem nie do pokonania. Nie da się jednak ukryć, że rywale mieli po swojej stronie znacznie więcej atutów. Piast w kwietniu i na początku maja był w doskonałej formie. Wygrał w świetnym stylu Puchar Polski, pokonał też Constract w lidze. Do rywalizacji z nami przeciwnicy podeszli zmotywowani, grali agresywnie. Byli mocni i skuteczni. W półfinale Rekord zdołał ich pokonać, korzystając ze swojego doświadczenia, sprytu. My jeszcze tego nie mieliśmy. W pierwszej połowie pierwszego meczu potrafiliśmy postawić trudne warunki, choć graliśmy bez Leszczaka i Kamila Surmiak, potem zabrakło stabilności. Prawdą jest, że szczyt naszej formy nie wypadł na play-offy. Mogliśmy zaprezentować się lepiej. Niestety w drugim meczu walczyliśmy już z poczuciem, że nie da się wygrać dwóch spotkań na terenie Piasta. Rozpoczęliśmy dobrze, ale potem to był naprawdę rozczarowujący występ. Play-offy to zupełnie inna rywalizacja niż w sezonie zasadniczym. Po złym spotkaniu możesz zawsze zrehabilitować się w kolejnym, tutaj w drugim meczu albo wygrywasz albo odpadasz. Trzeba zdobyć to doświadczenie, wygrać ważny mecz, czasem także przegrać, żeby wrócić już z większą wiedzą. Czasem zdarzają się spotkania wręcz idealne. Z Rekordem spotkanie było wyrównane i obie strony miał swoje okazje, ale byliśmy wyjątkowo skuteczni i świetnie bronił Kevin Kollar, więc wygraliśmy 7-2, choć sytuacja mogła się rozwinąć w zupełnie innym kierunku. To jest urok sportu. Doświadczenie jest bardzo ważne. Nam akurat nie udało się w play-offach zagrać na miarę naszego potencjału.
– Teraz czas na zasłużony czas na odpoczynek. Muszę jednak zapytać o przyszłość. Czy zostaje pan w BSF-ie na kolejny sezon?
– Chciałbym. Jeszcze musimy ustalić warunki. Naszym planem było utrzymanie trzonu drużyny z tej edycji i dalsze rozwijanie jej. To nie do końca się udało, ale działamy w kwestii pozyskania wartościowych następców. Teraz musimy uzupełnić kadrę wartościowymi graczami. Ten sezon był świetny, ale wiem, że za niedługo będzie on już odległym wspomnieniem.
– Oczekiwania wzrosną…
– Tak. Inne kluby w lidze także mają swoje cele, chcą się wzmocnić, gromadzą środki, wyszukują wartościowych zawodników. Jeśli chcesz za rok wrócić do play-offów, to musisz się rozwijać. Jesteśmy w kontakcie z prezesem Czają, ustalamy, co można zrobić, żeby BSF był jak najmocniejszy. Teraz także czeka nas dużo pracy.
– Chorwacja awansowała po wygraniu baraży z Polską. Jak się panu podobał dwumecz z kadrą Błażeja Korczyńskiego? Jakie są Pana oczekiwania przez zbliżającymi się Mistrzostwami Świata w Uzbekistanie?
– Tak jak się spodziewałem, to były bardzo zacięte spotkania barażowe. Nasza reprezentacja górowała pod względem techniki, Polacy przeciwstawiali się aspektami fizycznymi, bieganiem, walką. Teraz wszystko zależy od tego, jak ułoży się losowanie. Chorwacja jest w drugim szeregu europejskich zespołów. Wyjście z grupy i gra w 1/8 będzie solidnym wynikiem. Potem dużo zależy od drabinki. Największe szanse na wygraną mają Brazylia, także Portugalia, która ostatnio jest nawet mocniejsza od Hiszpanii, w ostatnich 2-3 latach spisuje się Maroko. Iran to także ciekawa ekipa, mocna może być Francja. My będziemy także życzyć wszystkiego co najlepsze także Minorowi Cabalcetcie, który będzie reprezentował BSF grając dla Kostaryki.
Rozmawiał Mateusz Filipek