Przed nami półfinały fazy play-off. Nie zobaczymy już w tym etapie rozgrywek zespołu BSF ABJ Powiat Bochnia, ponieważ drużyna z Solnego Miasta w ćwierćfinale przegrała rywalizację z Piastem Gliwice. Jak ocenić występ ekipy Antuna Bacicia w całej kampanii i czy można było oczekiwać więcej?
Poprzedni sezon, który był dla BSF-u debiutanckim na poziomie Fogo Futsal Ekstraklasy, zakończył się zajęciem 12. miejsca. Udało się zrealizować cel minimum, jakim było utrzymanie, ale na tym skończyły się dobre wieści. Jeszcze w trakcie fatalnej rundy rewanżowej z zespołem pożegnał się trener Klaudiusz Hirsch. Bochnianie puzzle musieli zacząć układać od nowa. Okienko transferowe było naprawdę obiecujące, bo na papierze zyski (Sebastian Leszczak, Pedro Pereira, Kamil Surmiak, Łukasz Biel) przewyższyły straty (Piotr Matras, Milinton Tijerino, Bartłomiej Piórkowski, Dani Blanco), a wobec problemów części rywali były podstawy by zakładać, że tym razem BSF będzie w stanie zająć miejsce w górnej połowie tabeli.
Początek był trudny. Wprawdzie BSF na rozpoczęcie ograł beniaminka z Kamienicy Królewskiej, jednak potem naprawdę kiepska gra w obronie przeszkodziła ekipie w regularnym zdobywaniu punktów. Po kilku niepowodzeniach bochnianom realnie zaczęło grozić osunięcie się do strefy spadkowej. Na szczęście wtedy nastąpił przełom, po którym było już niemal tylko dobrze lub znakomicie. Na półmetku wspiął się na 8. miejsce, co można było uznać za przyzwoite osiągnięcie, bo dające przepustkę do play-offów. Runda wiosenna była już naprawdę doskonała. W piętnastu meczach zdobyli 32 punkty, co było 4. wynikiem w tym okresie. Udało się zremisować z Constractem, a potem pokonać Piasta oraz Rekord. Fakt, że końcówka sezonu była słabsza, jednak zespół usprawiedliwia fakt, że kadra była dość wąska i trudy sezonu odbiły się na zawodnikach. Nie pomógł również świetnie dysponowany na przestrzeni całej kampanii Pedro Pereira, który nie utrzymał presji w przegranym meczu z Legią i za niesportowe zachowanie został zawieszony na dwa spotkania. Z nim bochnianom byłoby łatwiej odzyskać 4. miejsce w tabeli, do czego zabrakło wygranej w meczu z pewnym utrzymania Eurobusem. Wiadomo, że w tym przypadku zagraliby z GI Malepszy Leszno, z którym przegrali wszystkie swoje wcześniejsze starcia, ale na pewno byłby to wciąż teoretycznie łatwiejszy rywal niż ktokolwiek z podium.
O obliczu ekipy decydowało kilku liderów. Minor Cabalceta zdobył 30 bramek, co dało mu tytuł wicekróla strzelców, Pero Pereira zdobył ich 25, dokładając przy okazji tyle samo asyst, co dało mu 5. miejsce, a na 10. po zanotowaniu 22 trafień znalazł się fenomenalny w drugiej połowie Łukasz Biel. W szerokiej czołówce jest jeszcze Sebastian Leszczak. Kapitan BSF-u zdobył 17 goli. Świetnie w drugiej połowie sezonu spisywał się Kevin Kollar. Pojedyncze doskonałe występy zanotował Kamil Surmiak, ale miał również słabsze mecze, część sezonu stracił przez kontuzje. Arkadiusz Budzyn, Wojciech Przybył czy Adam Wędzony również pełnili ważne role i ich wkład w dobre wyniki jest trudny do podważenia. Nieźle po przyjściu w zimie grał także Mateusz Prokop. Trudno oprzeć się wrażeniu, że przydałby się jednak jeszcze choć jeden gotowy do gry zawodnik.
Bochnianie w całym sezonie zasadniczym zdobyli 128 goli, co jest 5. wynikiem. Stracili 97, plasując się na 7. pozycji, ale tutaj ciąży kiepska postawa w pierwszej rundzie. Świetnie punktowali w starciach domowych, w których zgromadzili aż 34 „oczka”. Przy okazji zanotował również udaną przygodę w Pucharze Polski, gdzie dotarł do ćwierćfinału i odpadł po wyrównanym starciu z Constractem. Klub z Bochni pochwalił się, że średnio z trybun mecze oglądało ok. 450 kibiców, co jak na możliwości Bochni jest doskonałym wynikiem i wyróżnia BSF na tle nawet najmocniejszych ligowych rywali.
Skoro drużyna notowała progres, to wypada docenić pracę chorwackiego trenera Antuna Bacicia. Pod jego wodzą z każdym tygodniem ta drużyna rozwijała się, eliminowała kolejne wady, wyraźnie poprawiając zwłaszcza grę w obronie. Różnica względem tego, co BSF prezentował w tym aspekcie na starcie sezonu, była naprawdę ogromna.
Wydaje się, że atmosfera również uległa poprawie, choć jak wiadomo, ją w pierwszej kolejności budują wyniki. Na pewno taki progres byłby niemożliwy bez wkładu ze strony szkoleniowca, dla którego był to pierwszy sezon z drużyną.
Za sezon zasadniczy BSF-owi należą się ogromne pochwały. Wyraźnie przebili oczekiwania, szybko zapewniając sobie awans do play-offów. Realnym szczytem możliwości było zajęcie 4. miejsca i strasznie szkoda, że tego małego kroku nie udało się już dostawić. Czy w takim razie można było od bochnian oczekiwać lepszej gry z Piastem w I rundzie? Moim zdaniem nie, bo organizacyjna i finansowa przewaga najmocniejszych drużyn nad resztą jest ogromna i w walce na poważnie naprawdę trudno się w tym momencie do nich zbliżyć. Na razie trzeba się pogodzić z tym, że pojedyncze wygrane w sezonie zasadniczym to już dużo. W zakończonej już I rundzie Constract, Rekord i Piast awansowały po dwóch meczach i tylko mistrz Polski raz męczył się z Widzewem, a reszta spotkań była jednostronna. Według mnie bochnianie w fazie play-off ani nie pokazali się z dobrej strony, ani nie zawiedli. Po prostu w starciu z dysponującym zdrowszą, szerszą i doświadczoną w walce o tytuły kadrą przeciwnikiem pokazano im miejsce w szeregu. Trochę szkoda, że wyrównany był jedynie początek pierwszej połowy pierwszego meczu, ale naprawdę nie można było oczekiwać wiele więcej.
Po zeszłorocznej gruntownej przebudowie teraz zarząd musi podjąć trudne i ważne decyzje, jak budować w kolejnych latach. BSF ma teraz znacznie mocniejszą pozycję niż przed rokiem, z drugiej strony oczekiwania wobec zespołu będą już wyraźnie wyższe, a od czołówki wciąż dzieli go spory dystans. Ten sezon na pewno zostanie zapamiętany jednoznacznie pozytywnie, choć dało się z niego wycisnąć jeszcze nieco więcej. Na szczęście są podstawy by wierzyć, że to nie była jedyna szansa dla klubu na awans do II rundy i znalezienie się tym samym w strefie medalowej.
Autor: Mateusz Filipek