Od wielu lat sponsorem tytularnym Bocheńskiego Stowarzyszenia Futsalu jest firma ABJ Electric. Hasło, którym się reklamuje, czyli “long-term trust”, co na polski można przetłumaczyć jako “długotrwałe zaufanie” ma zastosowanie również do jej relacji ze stowarzyszeniem, z którym kroczy ramię w ramię zarówno w chwilach sukcesów jak i porażek. W jakich okolicznościach drogi obu podmiotów się skrzyżowały oraz jak współpraca przebiegała na przestrzeni lat opowiedział jeden z założycieli firmy, Artur Maraj, który prywatnie mocno angażuje się w życie bocheńskiego klubu.
– Zacznijmy od samego początku. W jakich okolicznościach firma ABJ związała się z BSF-em?
– W 2013 r. odwiedził nas ówczesny prezes Zbigniew Matras. Wówczas BSF miał uczestniczyć w zorganizowaniu turnieju rangi Ligi Mistrzów, w którym udział wziął mistrz Polski Wisła Krakbet Kraków. Jako firma stanęliśmy wtedy mocniej na nogach i postanowiliśmy wesprzeć tę inicjatywę. To była nasza pierwsza styczność z futsalem. Wcześniej osobiście nie miałem żadnych doświadczeń z tą dyscypliną. Wiedziałem, że w piłkę nożną gra się również w hali, ale nie znałem zupełnie specyfiki tej odmiany. Widowisko podobało się nam na tyle, że staliśmy się otwarci na kolejne propozycje. W grudniu 2013 r. BSF był gospodarzem turnieju finałowego Młodzieżowych Mistrzostw Polski U-20. Wtedy zobaczyliśmy, że w Bochni zainteresowanie wydarzeniem jest naprawdę duże, a praca z młodzieżą stoi na wysokim poziomie. Potem co roku drużyny juniorskie walczyły o medale, co przełożyło się na wzrost naszego zaufania.
– Nie zdążył więc Pan zrazić się rozpadem ekipy seniorów w sezonie 2014/15?
– Od czasu do czasu śledziłem występy i wyniki drużyny seniorskiej, ale byliśmy wtedy ukierunkowani jedynie na rozgrywki młodzieżowe. Naszym celem było wspieranie tych zespołów, umożliwienie im wyjazdu na mistrzostwa. Nie znałem szczegółów i powodów, przez które BSF wycofał się wówczas z I ligi.
– Jakimi pobudkami kierowała się firma, decydując się na współpracę z BSF-em. Wiadomo, że sponsorowanie zespołów zwiększa popularność. Czy szeroko rozumiane zyski były jednak współmierne do nakładów?
– My nie reklamujemy naszego produktu ani usług, ponieważ naszymi klientami są głównie zagraniczne korporacje, przez co większość projektów realizujemy poza granicami Polski. Ideą było zrobienie czegoś pozytywnego dla lokalnej społeczności. Chcieliśmy wzorem firm zachodnich przeznaczyć pewną część zysków na cele dobroczynne. Oferta BSF-u nas przekonała i postanowiliśmy się zaangażować. Zależało nam na promocji naszej marki oraz na pozytywnym odbiorze firmy, ponieważ na co dzień pracujemy z ludźmi, instytucjami samorządowymi. Chcemy się pozytywnie kojarzyć, a droga do tego może prowadzić m.in. przez sport, który jest ważną częścią życia dla wielu osób. W firmie ABJ realizujemy różne projekty. Każdy z nich ma różne aspekty i rozpiętość w czasie, a celem zawsze jest osiągnięcie sukcesu. Może być on większy czy mniejszy. Ważne dla nas jest to, że w trakcie realizacji nigdy się nie poddajemy. Nawet jeśli pojawiają się trudności, to staramy się je przezwyciężać. Podobnie jest z BSF-em, z którym postanowiliśmy się silnie związać. Ostatnie lata nie były łatwe, głównie przez pandemię, a awans do Futsal Ekstraklasy pod względem organizacyjnym był wielkim wyzwaniem. Pierwszy sezon na najwyższym szczeblu również był trudny i musieliśmy w jego trakcie zmagać się z wieloma problemami. Postanowiliśmy jednak, że się nie poddamy. Dla nas celem jest osiągnięcie takiego punktu, w którym klub zapewniłby sobie bardzo solidne fundamenty funkcjonowania, przy których trudno byłoby go powalić. Angażujemy się w życie BSF-u w różny sposób, ale mamy podobne podejście do tego projektu.
– W ciągu dziesięciu lat klub przewartościował swój model działania. Na pierwsze miejsce wysunęła się drużyna seniorów, rozgrywki młodzieżowe zeszły na dalszy plan. Patrząc z perspektywy czasu, jest Pan zadowolony z tego, co udało się osiągnąć?
– Nasze zaangażowanie wzrastało z roku na rok. Widzieliśmy też, że naszym doświadczeniem możemy pomóc w budowie klubu. Z czasem zaczęliśmy odkrywać, jak powinien funkcjonować i do czego powinien dążyć. Idealnie, gdyby udało się zachować rozwój młodzieży na najwyższym poziomie. Musimy jednak patrzeć na potencjał, którym dysponujemy. Bez dobrej drużyny seniorskiej nie ma zespołów młodzieżowych, bo marka ma znaczenie. Młodzi zawodnicy chętniej trafiają do zespołów, których seniorzy osiągają sukcesy. Podobnie jest z trenerami, łatwiej jest również o sponsorów. My jako BSF nie jesteśmy na obecnym etapie w stanie prowadzić przez cały rok zajęć dla młodzieży, w trakcie których można byłoby połączyć zajęcia na naturalnych boiskach trawiastych z grą w hali. Obecnie Fundacja ABJ włączyła się do inicjatywy S.P.N. Fair Play w organizację serii turniejów halowych, co jest pewnym rozwiązaniem w kwestii szkolenia najmłodszych grup. Jeśli chodzi o starszych zawodników, od kategorii U-17 wzwyż, to wraz z profesjonalizacją piłki nożnej o futsalu coraz trudniej o graczy, którzy mogliby połączyć grę w różnych rozgrywkach. Obecnie już w tak młodym wieku wielu zawodników musi podjąć decyzję, na co chce postawić. Nasz rynek nie jest tak bogaty, jak na Górnym Śląsku, gdzie futsal jest już mocno zakorzeniony i działa tam bardzo wiele klubów. Drugim aspektem jest infrastruktura. BSF jest niezależnym stowarzyszeniem, więc pod względem dostępu do hal sportowych jest stawiany w dalszym szeregu. Od dwóch lat mamy wsparcie powiatu, dzięki któremu możemy korzystać z zarządzanych przez tę jednostkę obiektów. Gdyby władze nie wyciągnęły ręki, to ekipy młodzieżowe nie miałyby gdzie trenować. Myślę, że tylko sukces i duża rozpoznawalność drużyny seniorów może zwrócić uwagę opinii publicznej, że praca z młodzieżą jest ważna i ma sens.
– Jak się podoba Panu Fogo Futsal Ekstraklasa jako produkt? W tych rozgrywkach drużyna jest już rok, więc miał pan czas, by z bliska się przyjrzeć realiom. Niedawno miał Pan okazję wziąć udział w gali podsumowującej sezon 2022/23. Czy są to rozgrywki dobrze promowane i atrakcyjne? Czy jest to projekt rozwojowy? Czy tak zarządzana, ma szansę przebić się do świadomości przeciętnego polskiego fana sportu, który ma spory wybór wydarzeń sportowych?
– Futsal Ekstraklasie bliżej przyglądam się od trzech lat, więc ta perspektywa nie jest na razie bardzo długa, ale widzę pewien postęp. Zwłaszcza ostatnich sześć miesięcy było czasem, w którym udało się pozyskać wielu rozpoznawalnych firm. Jest już sponsor techniczny, teraz będzie również oficjalny bukmacher. Ważne, że poszczególne mecze są transmitowane przez telewizję publiczną. Wyniki oglądalności naszych meczów kształtowały się na poziomie od 30 tysięcy do nawet 130 tysięcy w “peaku”. Sama organizacja spotkania “telewizyjnego” stymuluje podnoszenie poziomu i profesjonalizację klubów. Dobrze, że pojawiły się ośrodki, w których jest sporo kibiców. Ja sam pochodzę z Przemyśla i miałem okazję obejrzeć niedawny mecz Eurobusa z Sośnicą Gliwice, podczas którego ważyły się losy walki o awans do Futsal Ekstraklasy. Atmosfera była niesamowita, sala tętniła życiem i była wypełniona, pojawili się przedstawiciele władz miasta, więc dobrze, że jest tam zespół na wysokim poziomie. Teraz pierwszy mecz z Jagiellonią Białystok również był wielkim wydarzeniem. W Bochni mamy wspaniałą, liczną publikę i podtrzymanie zainteresowania będzie dla klubu ważnym celem. Chcielibyśmy, żeby władze tego miasta miały większą świadomość, co im daje obecność klubu na tym poziomie rozgrywkowym i jak ważne jest to dla lokalnej społeczności. Będziemy gościć takie marki jak Legia Warszawa czy Widzew Łódź. Z drugiej strony gdyby nie obecność BSF-u na tym poziomie, to wielu kibiców innych drużyn nie miałoby okazji dowiedzieć się czegokolwiek konkretnego na temat naszego miasta. Na przykład ja jako osoba napływowa, nie słyszałem nigdy o tutejszej kopalni soli, dopóki nie zamieszkałem w okolicy. Teraz przy okazji dalekiego wyjazdu na Kaszuby na mecz z We-Metem Kamienica Królewska miałem okazję poznać tamtejsze tereny, dworek w Sierakowicach. Bez tej okazji być może nigdy nie przekonałbym się, że tamten rejon jest wart odwiedzenia. Marketing przez sport duża szansa dla małych i średnich ośrodków.
– Chciałbym zapytać o Pana obecną rolę. W klubie pojawił się pan jako osoba, która ma dbać o interes firmy, o to, by przeznaczone środki były wykorzystywane w odpowiedni sposób. Jak wygląda to obecnie? Czy czuje się pan teraz już na tyle doświadczoną osobą, by angażować się w kwestie sportowe, takie jak budowanie kadry?
Ja nie jestem członkiem zarządu, ale od kiedy awansowaliśmy do I ligi, zaangażowałem się w pomoc klubowi. Czasem były to najprostsze sprawy, jak przygotowanie grafik, zadbanie o reklamy na obiekcie. Z roku na rok moje zadania się zmieniały, staraliśmy się wspólnie rozwiązywać wszystkie problemy. Zarząd BSF nie pobiera wynagrodzenia, tworzy go grupa pasjonatów. Dla mnie taka praca wolontariacka jest satysfakcjonująca. Po umysłowym rollercoasterze w ciągu dnia można się też rozerwać i zająć czymś zupełnie innym. Mecze dostarczają dużo emocji. Czasem jest dużo stresu, ale ogólnie czuję satysfakcję. Jeśli chodzi o transfery, to zajmuję się nimi pod względem legislacyjnym, w czym wspiera mnie Maciej Wołoszyn, pracownik firmy, który był zawodnikiem i trenerem BSF-u. Mam swoje zdanie na temat poziomu sportowego, jeśli miałem okazję widzieć danego gracza, jednak nie uznaję się w tej sferze za fachowca. W wolnym czasie staram się pomagać w procesie pozyskiwania zawodników. Z uwagi na nasze doświadczenie wiemy, jak zorganizować logistycznie transfer i pobyt graczy w okolicach Bochni i tym również się zajmuję.
– Ile mniej więcej czasu poświęca Pan BSF-owi?
– Oczywiście każdy tydzień jest inny, ale z reguły poświęcam klubowi od kilku do kilkunastu godzin. Warto tyle poświęcić, ponieważ widzimy efekty naszego zaangażowania. Wsparcie różnych osób z czasem też jest coraz większe, co motywuje do dalszego wysiłku. Czujemy też, że teraz zawodnicy chcą tu przychodzić. Dziś jesteśmy w stanie negocjować z osobami, które rok temu nawet nie spojrzałyby na poważnie w naszym kierunku. Nasz klub jest postrzegany jako miejsce, w którym można się rozwinąć.
– Co powiedziałby Pan potencjalnemu sponsorowi, który zastanawia się nad wsparciem klubu? Co można zyskać i na jakie koszty, oprócz finansowych, trzeba się przygotować, jakie problemy napotyka się na drodze?
– Patrząc jak liga się profesjonalizuje, szukamy firm, które mogłyby wesprzeć klub. Moim zdaniem jest kwestią czasu, kiedy wszystkie kluby na najwyższym szczeblu ze względów prawnych będą musiały stać się spółkami akcyjnymi. My jako ABJ znamy swoją rolę, ale jesteśmy wciąż zbyt małą firmą, by w pojedynkę zapewnić budżet na odpowiednim poziomie w coraz bardziej wymagających realiach. Jeśli pojawiłby się potencjalny poważny inwestor, to my bardzo chętnie zrobimy mu miejsce, nawet gdyby oznaczało to dla nas pożegnanie się z pozycją sponsora tytularnego. Jeżeli Futsal Ekstraklasa będzie oferowała produkt marketingowy wysokiej klasy i transmisje telewizyjne w publicznej telewizji, to naprawdę można wiele zyskać. Jak już wspomniałem, dla nas wspieranie BSF-u jest sposobem na budowanie naszej marki. Jeśli ktoś chce w ten sposób wypromować swój produkt lub usługę, to musi już indywidualnie policzyć, czy mu się to opłaci. Warto pamiętać, że sponsorowanie sportu i kultury zapewnia podstawę do uzyskania ulgi podatkowej, co na pewno stanowi wartość dodaną. Jeśli ktoś jest fanem sportu, to może liczyć na dużą dawkę emocji. Sezon teraz trwa naprawdę długo, więc jest się czym cieszyć. My jako ABJ polecamy tę drogę i zachęcamy do zaangażowania się w rozwój futsalu.
Rozmawiał Mateusz Filipek
zdjęcie: Jakub Noskowiak