Już dziś o 17 Beskid Żegocina zmierzy się z IV-ligowym BKS-em Bochnia w ramach Pucharu Polski. „Waleczni Górale” jak dotąd wygrali wszystkie swoje mecze od początku sezonu 2023/24, a po udanej poprzedniej edycji nie ukrywają, że chcą wywalczyć awans, co potwierdza trener zespołu Marek Tomkiewicz.
– Po niezwykle udanym poprzednim sezonie stawiani jesteście przez większość lokalnego środowiska w roli faworyta do awansu. Na razie świetnie rozpoczęliście nową edycję. Czy to oznacza, że presja wam nie przeszkadza?
– Bardzo miło jest nam słyszeć, że naszą grę docenia lokalne środowisko, na pewno działa to na nas motywująco. Co do presji, jesteśmy bardzo młodą drużyną, ale z drugiej strony już na tyle doświadczoną, że podchodzimy do każdego meczu ligowego czy pucharowego z dużym spokojem. Wiemy na co nas stać, stąpamy twardo po ziemi i staramy się realizować cele które sobie założyliśmy sami i te odgórne od władz.
– Właśnie pokonaliście w rozgrywkach pucharowych Szreniawę, w lidze jesteście świeżo po ograniu Macierzy. To dwaj mocni rywale z okolicy. Spodziewał się Pan aż tak udanego startu?
– Byliśmy zdeterminowani, żeby wejść dobrze w sezon. Udało się zrealizować plan, z czego jestem bardzo zadowolony i mam nadzieję, że dalsze cele które stawiamy przed sobą będziemy realizować z taką samą skutecznością jak dotychczas. Jest to jednak dopiero początek nowej edycji, więc musimy być bardzo czujni i nie popadać w samozachwyt, a do każdego rywala podchodzić z dużym szacunkiem.
– Na koniec poprzedniego sezonu czuł Pan pełną satysfakcję, że drużyna poczyniła bardzo duży postęp względem wcześniejszych lat, czy jednak pojawił się choć lekki niedosyt? W końcu niemal do samego końca ścigaliście Orła i nawet zakończyliście rozgrywki z taką samą liczbą punktów.
– Jeżeli chodzi postępy, które drużyna poczyniła w poprzednim sezonie, to oczywiście, jestem bardzo zadowolony. Osiągnęliśmy najlepszy wynik w historii Beskidu, nasza gra wyglądała solidnie, straciliśmy na przestrzeni całego sezonu bardzo mało bramek, co było od lat naszym dużym problemem. Również nasza skuteczność stała na wysokim poziomie. Poczucie niedosytu pojawiło się na jakiś czas, jednak w ostatecznym rozrachunku to drużyna z Cikowic była lepsza od nas w bezpośrednim pojedynku i to ona zasłużyła bardziej niż my na awans o ligę wyżej, czego im gratuluję!
– Wspomniał pan o celach na ten sezon, które stawia przed wami zarząd oraz które stawiacie sami przed sobą. Co konkretnie zamierzacie osiągnąć?
– Myślę że nie ma sensu ukrywać, że jednym z celów jest walka o pierwsze miejsce w tabeli. Chcemy się rozwijać, więc musimy z roku na rok stawiać sobie poprzeczkę coraz wyżej. Również w Pucharze Polski chcemy dotrzeć jak najdalej. Mecz z BKS-em Bochnia, będzie dla nas fajnym testem, który pozwoli zweryfikować nasze umiejętności. Resztę założeń pozostawię w wewnątrz klubu, czas pokaże czy uda się zrealizować.
– Co w tym momencie jest największym atutem drużyny Beskidu? Na czym opieracie swoje nadzieje, że drużyna będzie się rozwijała i osiągała dobre wyniki?
– Czynników dzięki którym nasza drużyna się rozwija jest bardzo wiele. Istotna rolę odgrywa to, że mamy własną szkółkę i budujemy drużynę na zawodnikach z gminy Żegocina. Trenerzy grup młodzieżowych: Izabela Dyrk, Konrad Łękawa, Grzegorz Kłusek i Damian Pławecki mają duży wpływ na rozwój zawodników zasilających już nasz zespół seniorów. Praca, którą wykonuje u nas Prezes Marian Kępa czy też kierownik Daniel Dudzic i wiceprezes Piotr Czoch również ma znaczenie, tak jak i pomoc wójta wraz z radnymi. Pojawia się coraz więcej sponsorów. Nie mogę pominąć kibiców przychodzących bardzo licznie na nasze mecze. Ich obecność powoduje, że zawodnicy nie mogą się doczekać kolejnego meczu, zwłaszcza w Żegocinie. Sprawia nam to ogromną radość. Dużym atutem w naszym zespole na obecną chwilę jest świetna, rodzinna atmosfera, każdy każdego wspiera i tu mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że przyjemnie pracować z taką grupą zawodników i ludźmi otaczających ten klub. Patrząc na sportowe aspekty, już od dłuższego czasu wszyscy zwracamy uwagę w grupach młodzieżowych i seniorach, by rozgrywać piłkę od własnej bramki, starannie, bez szybkiego pozbywania się. Taka gra ma rozwinąć umiejętność zdobywania terenu na boisku i budowaniu przewagi nad rywalem. Chcemy, żeby każdy zawodnik brał udział w akcjach drużyny i czuł radość z gry, ponieważ rzucanie długich piłek na napastników nie jest naszym zdaniem najlepszym rozwiązaniem. Jeśli część zawodników bardziej ogląda piłkę w powietrzu jak przelatuje nad ich głowami przez 90 minut, zamiast mieć ją przy nodze, to z czasem może stracić chęć. Jest dużo rzeczy, które zmieniły się na duży plus w ostatnim czasie, ale też uważam, że jest jeszcze sporo do poprawy, żeby nie wrócić do czasów, gdzie nie mogliśmy uzbierać jedenastu zawodników na mecz. Na pewno nie możemy zaniedbać szkolenia młodzieży i tu trzeba dołożyć wszelkich starań żeby świat wirtualny nie był ważniejszy dla młodzieży od piłki i czasu spędzonego z bliskimi.
– Jak ogólnie ocenia Pan obecny poziom bocheńskiej Klasy A? W których zespołach upatruje Pan najpoważniejszych rywali walce o awans?
– Jeśli chodzi o poziom, to mógłby być lepszy. Myślę, że nie ma sensu rozwijać bardziej tematu ponieważ wiele czynników ma wpływ na to jak obecnie nasza piłka wygląda, nie tylko w A klasie i lokalnych wyższych ligach ale i nawet w Ekstraklasie. Spośród przeciwników najmocniejsza powinna być Tarnawa, Lipnica, Kobyle i Trzciana, a takim czarnym koniem tej ligi może być Jodłówka. Myślę, że będą urywać punkty faworytom.
Rozmawiał Mateusz Filipek