Hordy wiślackich kiboli z maczetami, nienawistników, którzy mieli uszkodzić dłoń bramkarza Puszczy Niepołomice – Kewina Komara – i wyłączyć go z gry do końca rundy jesiennej. Puszczy która awansowała do ekstraklasy kosztem ich ukochanej Białej Gwiazdy. A wszystko w niewielkim Wiśniczu Małym podczas IX Rodzinnego Pikniku Strażackiego.
To przekaz, który od szybko rozprzestrzeniał się w poniedziałek w przestrzeni publicznej. Nie tylko polskiej, ale której echo znajdujemy w serwisach międzynarodowych. Opowieść, którą przedstawił w Wirtualnej Polsce redaktor Szymon Jadczak jest przejmująca. W dużym skrócie: młody bramkarz miał przyjechać po matkę swojej dziewczyny na Festyn w Wiśniczu Małym, podczas którego zostaje rozpoznany przez kiboli, którzy nie chcą mu darować klęski Wisły – z Puszczą właśnie – w barażach o ekstraklasę. Wywiązuje się bójka z kibolami, którzy mają gonić młodego golkipera po terenie festynu. Z opresji ratują go strażacy OSP. Bramkarz ma uszkodzoną dłoń. W szpitalu (w Bochni) spotyka jednego z kiboli, który miał go atakować . Opowieść przejmująca, ale już zaledwie po kilku godzinach przegrywająca ze wstępnymi ustaleniami śledczych.
Już po godzinie 12 w poniedziałek na stronie małopolskiej Policji pojawiła się informacja, że „z dotychczasowych ustaleń Policji wynika, że zdarzenie nie miało podłoża kibicowskiego”. Dotarliśmy do informacji, które przekazały nam anonimowo osoby uczestniczące w Festynie. Wynika z nich że powodem zdarzenia były kwestie – nazwijmy je – osobiste (obyczajowe) leżące pomiędzy bramkarzem a byłym chłopakiem jego obecnej partnerki.
Trudno ustalić kto zadał pierwszy cios. Czy bramkarz został uderzony pierwszy (to potwierdziłaby uwaga Piotra Put – prezesa OSP w Wiśniczu Małym, który przekazał portalowi fakt.pl, iż miał zauważyć zaczerwienienie na twarzy bramkarza) i próbował reagować, czy sam zamachnął się jako pierwszy. Tym zajmują się już śledczy, którzy przesłuchiwali w poniedziałek uczestników Festynu, analizowali dane z monitoringu. Wiadomo jednak, że młody bramkarz zadał cios, który nie trafił celu, a innego młodego chłopaka, który – o ile się to potwierdzi – miał rozdzielać oponentów. W efekcie młody mężczyzna odniósł bardzo poważne uszkodzenia twarzy, których leczenie potrwać ma wiele miesięcy.
Wirtualna Polska podała, że podczas Festynu kibole mieli uszkodzić dłoń bramkarza, w wyniku czego jego udział w rundzie jesiennej będzie niemożliwy. Co więcej informują, że bramkarz miał być zastraszany w szpitalu przez kiboli Wisły, którzy mieli zagrozić mu jeśli ten opowie śledczym o pobiciu. Młody bramkarz Puszczy miał w związku z tym powiedzieć lekarzom, że uszkodzenia dłoni to efekt uderzenia w ścianę. Co jednak najbardziej uderzyło to informacja, że pod domem bramkarza czekała już na niego grupa kilkunastu kiboli z maczetami. Wtedy wezwał Policję.
Cała ta historia ma, poprzez oświadczenie Policji, kilka niejasnych punktów. Skoro śledczy wykluczyli charakter kibicowski w całym zdarzeniu, to musi upaść fragment medialnego przekazu o grupie kibiców z maczetami pod domem bramkarza oraz obraz zemsty kibiców w Wiśniczu Małym na bramkarzu za przegrany mecz barażowy. A idąc dalej, trudno wobec powyższego traktować jako pewnik, że piłkarz w szpitalu został zastraszony przez zwolenników krakowskiego klubu. A jeśli tak, to skąd tak mocne akcenty kibicowskie w tekście Jadczaka i innych mediach?
Małopolska Policja na swojej stronie internetowej przekazała, że Po zebraniu pełnego materiału procesowego w tej sprawie, zostanie on niezwłocznie przekazany do Prokuratury Rejonowej w Bochni celem oceny prawnej. Wypada zaczekać na ustalenia śledczych i prokuratury. Jeśli potwierdziłyby się ustalenia śledczych, pytań, jak się wydaje, będzie jeszcze więcej.
W sprawie głos zabrały kluby z Krakowa oraz Niepołomic. Oba potępiły agresywne zachowania, a przedstawiciele Puszczy zapewnili, że klub podjął wszelkie niezbędne kroki prawne oraz zaoferował bramkarzowi pełne wsparcie medyczne oraz prawne. Włodarze Wisły z kolei dodali, że klub promuje przestrzeganie norm i wartości, które muszą towarzyszyć nie tylko piłkarzom, działaczom, ale także całej społeczności zgromadzonej wokół klubu
. Działania narażające zdrowie i życie ludzi są bezwzględnie potępiane: nie ma dla nich miejsca w społeczności naszego klubu i w piłce nożnej. Wisła podjęła współpracę ze stosownymi służbami mającą na celu natychmiastowe wyjaśnienie sprawy .