Od zwycięstwa w meczu z Legią Warszawa rozpoczęła się przygoda BSF-u ABJ Powiat Bochnia w STATSCORE Futsal Ekstraklasie. Podopieczni trenera Klaudiusza Hirscha osiągnęli sukces głównie dzięki świetnej postawie w pierwszej części.
BSF ABJ Powiat Bochnia – Legia Warszawa 6-4 (5-2)
Andrzej Musiał 4′, Arkadiusz Budzyn 6′, 17′, Paweł Tarnowski 14′ (s.), Dani Blanco 15, Adam Wędzony 38′ – Michał Madej 3′, André Luiz 19′, Mariusz Milewski 31′ (k.p.), 35′ (k.p.)
BSF ABJ Powiat Bochnia: Kevin Kollar, Krystian Jaszczyński – Arkadiusz Budzyn, Mainor Cabalceta, Piotr Matras, Adam Wędzony, Dani Blanco, Wojciech Przybył, Milinton Tijerino, Andrzej Musiał, Marcin Czech, Jakub Burkowicz. Trener: Klaudiusz Hirsch.
Opromienieni passą zwycięstw w poprzednim sezonie bochnianie z optymizmem podchodzili do nowego sezonu. Trener Hirsch miał do dyspozycji wszystkich kluczowych zawodników i z pewnością liczył, że zaprezentują się na miarę swoich możliwości. W wyjściowym składzie oprócz bramkarza Kevina Kollara znaleźli się nowy kapitan Piotr Matras, Arkadiusz Budzyn, Adam Wędzony i Mainor Cabalceta. Pierwsze akcje nie były jednak dla bochnian zbyt udane, a w ich poczynaniach było widać nerwowość. Już w 3. minucie błysnął za to niepilnowany Michał Madej, który zmienił tor lotu wstrzelonej przed bramkę piłki i pokonał bezradnego Kollara, zapewniając Legii prowadzenie. Na szczęście dla gospodarzy, zdołali się bardzo szybko podnieść, a sygnał do odrabiania strat dali gracze drugiej czwórki. Po podaniu z rzutu rożnego fantastycznie do strzału złożył się Andrzej Musiał i znów był remis. Bochnianie poszli za ciosem, bo niedługo później dobrze piłkę zastawił Cabalceta, a następnie odegrał podeszwą buta do nadbiegającego Budzyna, który w sytuacji sam na sam z Tomaszem Warszawskim nie dał szans bramkarzowi Legii. BSF dopiero się rozkręcał i jak się miało okazać później, nie oddał już prowadzenia. Gol na 3-1 padł w kuriozalnych okolicznościach. Wojciech Przybył wstrzelił piłkę z lewej strony, a niefortunnie interweniujący Paweł Tarnowski skierował piłkę do bramki, potem swoje premierowe trafienie zaliczył debiutujący w bocheńskim zespole Dani Blanco, a na dokładkę po szybkim ataku znów trafił Budzyn. Na trzy minuty przed końcem pierwszej części było 5-1 i wydawało się, że gospodarze będą już tylko punktować bezradnych momentami gości. „Legioniści” zdołali się jednak otrząsnąć, a sygnał do odrabiania strat dał Andre Luiz, który wykorzystał odegranie Davidsona Silvy. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 5-2, a co i tak mogło wzbudzać w bochnianach poczucie lekkiego niedosytu. Wydawało się więc, że jeśli nie zboczą w drugiej części z dobrej drogi, to spokojnie utrzymają przewagę.
Niestety druga część nie była już tak efektowna w wykonaniu drużyny z „Solnego Miasta”. Tempo rozgrywania akcji przez bochnian spadło, brakowało im także skuteczności. Dodatkowo szybko wykorzystali limit przewinień, co mogło przynieść opłakane dla nich skutki. W 31. minucie popełnili już szósty faul w drugiej połowie, a pewnym egzekutorem przedłużonego rzutu karnego okazał się być Mariusz Milewski. Grający trener warszawian wykorzystał także kolejną szansę, pokonując tym razem Krystiana Jaszczyńskiego. „Legioniści” tracili w tamtym momencie do BSF-u już tylko gola i wydawało się, że są na dobrej drodze do zdobycia kolejnego. Bochnianie odgryźli się indywidualnym atakiem Arkadiusza Budzyna, który minął trzech rywali, jednak w decydującym momencie powstrzymał go dobrze dysponowany bramkarz Tomasz Warszawski. Kolejnej okazji gospodarze już nie zmarnowali, a sytuację sam na sam z goalkeeperem gości wygrał Adam Wędzony, choć zabrakło niewiele, by piłka po jego strzale została zatrzymana. Na ostatnie minuty Legia wycofała bramkarza, ale jej ataki zostały powstrzymane.
BSF po generalnie dobrym występie może cieszyć się z historycznego, pierwszego zwycięstwa w STATSCORE Futsal Ekstraklasie. Solidny występ między słupkami zanotował Kollar, świetnie zaprezentował się Budzyn, który nie popełniał błędów w defensywie i wykorzystał dwie okazje do zdobycia gola, dobrze przy piłce utrzymywał się Cabalceta. Przeciętnie do pewnego momentu grał Wędzony, jednak w decydującym momencie to on przypieczętował zwycięstwo bochnian. Teraz poprzeczka zostanie podniesiona jeszcze wyżej, bo rywalem bochnian będzie Constract Lubawa, czyli trzeci zespół poprzedniej kampanii.
Autor: Mateusz Filipek