Nie było niespodzianki w spotkaniu 1/16 finału Pucharu Polski, w którym BSF ABJ Bochnia zmierzył się z Rekordem Bielsko-Biała. Goście, choć na początku dali się zaskoczyć, potwierdzili swoją klasę, wygrywając w dobrym stylu.
BSF ABJ Bochnia – Rekord Bielsko-Biała 2-7 (1-3)
Minor Cabalceta 2’, Andrzej Musiał 25’ (k.) – Michał Marek 7’, 23’, 34’, 39’, Mikołak Zastawnik 9′, Łukasz Biel 13′, Stefan Rakić 35’
BSF ABJ: Krystian Jaszczyński, Wojciech Kwaśniowski – Minor Cabalceta, Milinton Tijerino, Adam Wędzony, Arkadiusz Budzyn, Andrzej Musiał, Konrad Łękawa, Musta, Wojciech Przybył, Jakub Burkowicz, Patryk Zając, Dawid Kolanowski. Trener: Klaudiusz Hirsch
Rekord: Krzysztof Iwanek, Bartłomiej Nawrat – Paweł Budniak, Matheus Ribeiro, Stefan Rakić, Michał Marek, Łukasz Biel, Sebastian Leszczak, Mikołaj Zastawnik, Miłosz Krzempik, Artur Popławski, Kamil Surmiak, Michał Kubik. Trener: Jesus Lopez Garcia.
W kadrze Rekordu pojawiła się cała plejada ligowych gwiazd. Zabrakło jedynie Michała Kubika, który poczynaniom swoich kolegów przyglądał się z ławki. Wszyscy pozostali wystąpili i pokazali swoje atuty, a zdecydowanie najmocniej w pamięci kibiców zapisał się Michał Marek. Początek spotkania ułożył się jednak idealnie dla bochnian. W 2. minucie Minor Cabalceta zbiegł z lewego skrzydła do środka i strzałem po krótkim słupku pokonał Krzysztofa Iwanka, wprawiając w euforię licznie zgromadzonych kibiców. „Rekordziści” rzucili się do ataków, Próby Marka, Rakicia, czy Biela nie przyniosły jednak powodzenia. Obrona BSF-u pozostawała szczelna przez kolejnych kilka minut, jednak kłopoty pojawiły w zupełnie niespodziewanych okolicznościach. Trener Klaudiusz Hirsch zastosował wariant gry z wycofanym bramkarzem. Decyzja okazała się brzemienna w skutkach, bo już po kilku sekundach Sebastian Leszczak wypchnął z piłką Adama Wędzonego poza pole gry, a po szybkim rozegraniu autu chaos w szeregach bochnian wykorzystał Michał Marek. W 9. minucie mocny strzał z dystansu oddał Stefan Rakić. Jaszczyński odbił piłkę, ale ta spadła pod nogi Mikołaja Zastawnika, który strzałem z ostrego kąta posłał ją do bramki między nogami bramkarza BSF-u. Kolejne trafienie dołożyć mógł Paweł Budniak, ale po rozegraniu rzutu wolnego trafił w słupek. W 13. minucie goście otrzymali rzut wolny tuż przed polem karnym. Biel zagrał do Rakicia, ale strzał Serba w dobrym stylu obronił Jaszczyński, rehabilitując się za nieudaną interwencję przy golu na 1-2. W 13. minucie Biel wbiegł w pole karne i oddał mocny strzał lewą nogą, podwyższając przewagę przyjezdnych. Po przechwycie straty zmniejszyć mógł niezwykle aktywny Cabalceta, ale jego strzał zdołał odbić Iwanek. Goście nadal posiadali przewagę, jednak bochnianie także zaczęli mieć nieco więcej z gry i stworzyli sobie kilka okazji. W 17. minucie popełnili jednak piąty faul, co ograniczyło im pole działania. Po chwili przewinienie, już kolejne zresztą, popełnił Musta, wypychając poza boisko Iwanka, który wyszedł z piłką daleko od swojej bramki. Przed szansą stanął Biel. Jego strzał obronił Jaszczyński, ale sędziowie nakazali powtórzyć ten stały fragment gry. I tym razem bramkarz BSF-u był jednak górą. W kolejnych minutach BSF wyprowadził kilka ataków, a największą aktywnością wykazywał się nadal Cabalceta. Sekundę przed końcem bochnianie mieli rzut wolny, ale Andrzej Musiał trafił w mur i na półmetku Rekord prowadził różnicą dwóch goli.
Druga połowa rozpoczęła się od żywiołowych ataków z obu stron. Z ostrego kąta uderzył Wędzony, a dobijał Cabalceta, ale Iwanek był na posterunku. W odpowiedzi Rekord rozpoczął ostrzał bramki Jaszczńskiego. W końcu w zamieszaniu najlepiej odnalazł się Michał Marek i z bliska podwyższył na 4-1. Niedługo później po stracie podwyższyć mógł Leszczak, ale Andrzej Musiał wybił piłkę tuż sprzed linii bramkowej. BSF mógł odpowiedzieć w 25. minucie po tym jak Musta podał w stronę Przybyła, ale w ostatniej chwili piłkę wybił Biel. Chwilę później Hiszpan zrehabilitował się za błędy z pierwszej części, bo dobrze przyjął piłkę w polu karnym rywali. Sfaulował go Artur Popławski i BSF otrzymał rzut karny, który wykorzystał Musiał. Było to jednocześnie już piąte przewinienie Rekordu w drugiej połowie. Trener Chus Lopez błyskawicznie poprosił o czas. Choć nadal to goście posiadali wyraźną przewagę, to jednak ich prowadzenie nie było już tak pewne, jak jeszcze chwilę wcześniej. W 27. minucie po prostopadłym podaniu znów uderzył Cabalceta, jednak Iwanek był na posterunku. Niedługo później Zastawnik przymierzył z woleja po rozegraniu rzutu rożnego, ale trafił w słupek. W jednej z kolejnych akcji ofiarną interwencją bochnian przed stratą gola uratował Mateusz Matlęga. Gospodarze nie wykorzystali słabszego okresu gości, co drogo ich kosztowało, bo Rekord szybko wrócił na właściwe tory. W 34. minucie Marek dał próbkę swoich możliwości. Najpierw dobrze się zastawił mimo krycia Budzyna, a następnie posłał piłkę do bramki piętą, kompletując hat-tricka. Minutę później piłkę Wędzonemu odebrał Matheus Ribeiro, ale trafił przy okazji gracza BSF-u w twarz, za co został ukarany żółtą kartką, a bochnianie otrzymali przedłużony rzut karny. Do bramki wszedł Bartłomiej Nawrat i obronił strzał Musiała. Niedługo później Matheus zrehabilitował się, objeżdżając bochnian. Piłka dość nieszczęśliwie dla graczy BSF-u trafiła do Rakicia, który ze stoickim spokojem podwyższył na 6-2. Gospodarze postanowili walczyć do końca i postawili wszystko na jedną kartę, wycofując bramkarza, co jednak nie przyniosło pozytywnych rezultatów. Na 7-2 podwyższył świetnie dysponowany Marek po podaniu Popławskiego. W ostatnich dwóch minutach trener Hirsch dał szansę młodym zmiennikom. Wynik nie uległ już zmianie i mecz zakończył się wygraną Rekordu.
Trzeba obiektywnie ocenić, że BSF-owi, mimo kilku dobrych momentów, zabrakło sporo do awansu. Z dobrze dysponowanym Rekoredem rywalizować może jednak tylko kilka najmocniejszych ekip w kraju. Goście wykorzystali swoje atuty i pokazali, że są świetnym zespołem. Bochnianom pozostaje potraktować mecz w kategorii dobrej lekcji, która może zaprocentować w przyszłości. W 1/8 finału rywalem „Rekordzistów” będzie Heiro Rzeszów.
Autor: Mateusz Filipek