Przed nami finał rozgrywek Pucharu Polski w PPN Bochnia. O godz. 16 w Proszówkach zmierzą się Błyskawica z BKS-em Bochnia. Dokładnie te same drużyny spotkały się decydującym spotkaniu przed rokiem. Wtedy bochnianie wypunktowali ofensywnie nastawionych gospodarzy 5-0. Dziś rywalizacja powinna być znacznie bardziej wyrównana.
Zespół trenera Bartłomieja Hołysta ma za sobą świetny początek sezonu, zarówno w rozgrywkach Klasy okręgowej, jak i Pucharu Polski. W tych drugich do finału dotarł już trzeci raz z rzędu. W II rundzie dopiero po rzutach karnych uporał się z Promieniem Mikluszowice (0-0, k. 4-2), potem ograł Naprzód 3-1, a w półfinale wygrał pojedynek z GKS-em Drwinia 4-2. Dla Błyskawicy wygrana w finale byłaby historycznym sukcesem. Dziś szanse gospodarzy trzeba stawiać na równi z przyjezdnymi. BKS dla odmiany spisuje się na razie bardzo słabo. W IV lidze zajmuje dopiero przedostatnią pozycję i nadal czeka na pierwsze zwycięstwo. Jedyne wygrane odniósł właśnie w Pucharze Polski. Jako zwycięzca ostatniej edycji przygodę rozpoczął od ćwierćfinału i wyeliminował Victorię Słomka (5-2) oraz Rzezawiankę (5-0).
W finale bochnian poprowadzi już nie Jarosław Ulas, a Marcin Manelski. Nowego trenera chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, ponieważ jest postacią dobrze znaną w lokalnej społeczności piłkarskiej. BKS prowadził w sezonach 2012/13 i 2013/14 , gdy zespół pod jego wodzą występował na poziomie III ligi. Do bocheńskiego klubu powrócił wiosną, by trenować juniorów starszych. Jarosław Ulas, który pełnił funkcję grającego trenera, pozostanie nadal zawodnikiem BKS-u. W trakcie trwającej niecały rok kadencji zdołał wyciągnąć zespół ze strefy spadkowej notując rewelacyjny jak na jego możliwości bilans ośmiu zwycięstw, trzech remisów i jednej porażki, a w rozgrywkach Pucharu Polski dotarł z nim aż do 1/2 finału etapu wojewódzkiego, eliminując po drodze Nadwiślankę Nowe Brzesko (2-1) i Limanovię (1-0). Obecna kampania jest już jednak zupełnie nieudana, bo w dziesięciu spotkaniach ligowych BKS nie wygrał ani raz, zanotował cztery remisy i sześć porażek.
Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, szanse obu ekip trzeba oceniać jako mniej więcej równe. To zwiastuje niesamowite emocje. O tym, czy rywalizacja spełni oczekiwania, przekonamy się już za kilka godzin.
Autor: Mateusz Filipek