BKS Bochnia ponownie rozczarował swoich kibiców. W meczu 9 kolejki IV ligi podopieczni Jarosława Ulasa przegrali po raz szósty w bieżącym sezonie ulegając w Bochni 2-3 (0-2) Glinikowi Gorlice.
BKS Bochnia – Glinik Gorlice 2-3 (0-2)
Bramki: Bartłomiej Chlebek 83’, Chibueze Onwundi 90’ – Karol Kusiak 9’, Dawid Drąg 40’, Patryk Pietrzycki 86’.
BKS: Karol Pietrzak – Hubert Skocz ( 70’ Maksymilian Jarosz), Jan Mazur, Karamo Sane, Bartłomiej Chlebek, Tomasz Rachwalski, – Mariusz Łyduch, Kacper Musiał (46’ Jarosław Ulas), Jakub Pasiut (70’ Jakub Jastrzębski), Jakub Kleszcz (66’ Mateusz Olipra) – Chibueze Onwudi.
Glinik: Przemysław Harwat – Jacek Myśliwy, Dawid Drąg (66’ Kacper Kicwak), Kacper Kukla, Arkadiusz Serafin (90’ Kacper Szypyrka), Tomasz Mituś, Ignacy Gomulak (90’+3’ Kacper Wojtas), Karol Kusiak (80’ Patryk Pietrzycki), Sebastian Buś, Daniel Ogrodnik, Konrad Grela.
Żk: Rachwalski, Chlebek, Sane, Skocz – Ogrodnik, Serafin, Kicwak.
Cz.k.: Sane: 55’ (druga żółta)
Nie będziemy ukrywać. Liczyliśmy na przełamanie, na przerwanie serii meczów bez zwycięstwa, która do dzisiaj wynosiła osiem spotkań. Nie udało się.
Pierwsza połowa, to chyba najgorsze 45 minut bochnian w bieżącym sezonie. Wynik 0-2, to najniższy wymiar kary na jaki zasłużyli apatyczni, niedokładni i zagubieni gospodarze. Niewiele można powiedzieć dobrego o grze BKS w tej fazie zawodów. Irytowały nie tylko niedokładności, ale też przewidywalność w grze ofensywnej – ograniczająca się bardzo często do bezpośrednich piłek dogrywanych do szybkiego Onwudi, brak przyspieszenia gry w środku boiska, złe wybory w przeprowadzeniu akcji. Plusem może być między innymi to, że padły tylko dwa gole dla rywali.
Goście powinni strzelić co najmniej dwa gole więcej. Zwłaszcza w końcowych fragmentach pierwszej części spotkania, kiedy to błędu Karola Pietrzaka nie wykorzystał skrzydłowy Glinika oraz gdy goście zmarnowali stuprocentową sytuację pod bramką gospodarzy przenosząc piłkę nad opuszczoną przez golkipera bramką.
Wcześniej gorliczanie dwukrotnie wpisali się do protokołu sędziowskiego. W minucie Karol Kusiak zaskoczył bramkarza BKS kąśliwym strzałem z okolic linii pola karnego, z kolei w 40 minucie po faulu Pietrzaka na napastniku gości w polu karnym, „jedenastkę” pewnie wykorzystał Dawid Drąg.
Przerwa musiała minąć w gorącej atmosferze w szatni BKS, bo po zmianie stron bochnianie przeprowadzili kilka groźnych sytuacji. Najpierw Mariusz Łyduch dynamicznie wpadł w pole karne i tylko jego brakowi zdecydowania goście zawdzięczają, że nie stracili gola. Kolejne akcje dawały nadzieję, na zmianę obrazu gry BKS. Niestety w 55 minucie za faul w środkowej strefie boiska drugą żółta kartkę otrzymał Senegalczyk Karamo Sane. Mimo osłabienia BKS prezentował się dużo lepiej niż przed zmianą stron. Przede wszystkim więcej zespołowi dała zmiana reżysera gry. Pojawienie się Jarosława Ulasa pozwoliło uruchomić szerszy wachlarz rozegrania. Piłka coraz częściej znajdowała się na przedpolu bramki gości. Podjęte ryzyko mogło zostać skarcone w 68 minucie, gdy do zagranej z własnej połowy, prostopadłej piłki ruszyli napastnicy gości. Sytuację odważną interwencją wybronił jednak Karol Pietrzak.
W 83 minucie lepsza gra BKS została nagrodzona. W polu karnym Glinika sfaulowany został Mariusz Łyduch. Chwilę później z „jedenastki” gola kontaktowego strzelił Bartłomiej Chlebek. Odżyły nadzieje. Na krótko. W 86 minucie Glinik wyszedł ponownie na dwubramkowe prowadzenie. Po stałym fragmencie gry w polu bramkowym gospodarzy najlepiej odnalazł się Patryk Pietrzycki i z bliska wpakował piłkę do bocheńskiej bramki. Jeśli ktoś myślał, że to koniec emocji – pomylił się. W doliczony m czasie gry na indywidualną akcję zdecydował się Chibueze Onwudi. Zbiegł ze skrzydła do środka boiska i z około 20 metrów oddał mocny strzał. Na jego szczęście piłka odbiła się od nóg jednego z obrońców Glinika i zmyliła interweniującego Harwata. Ostatnie dwie minuty przyniosły kilka dośrodkowań w pole karne gorliczan. Nie przyniosły one jednak zmiany rezultatu. BKS przegrał kolejny mecz. Po 9 kolejkach bochnianie mają nadal tylko 3 punkty.