Jeszcze przed zawieszeniem rozgrywek Keeza IV ligi wywiadu naszemu portalowi udzielił nowy grający trener BKS-u Bochnia, Jarosław Ulas. Jeśli rozgrywki zostaną dokończone zgodnie z planem, to bocheński klub czeka w nadchodzącym czasie spore wyzwanie, ponieważ zajmuje aktualnie miejsce w strefie spadkowej i musi walczyć o utrzymanie.
– Jak ocenia Pan okres przygotowawczy do pierwszej dla Pana rundy w podwójnej roli – zawodnika równocześnie także trenera zespołu? Nad czym przede wszystkim starał się Pan pracować z zespołem, na których aspektach skupił się najmocniej?
– Na pewno ten okres przygotowawczy był burzliwy. Ciężko było nam zaplanować treningi ze względu na panującą sytuację. Przez około 3/4 czasu trenowaliśmy na siłowni i boiskach ze sztuczną nawierzchnią. Mieliśmy również zajęcia w terenie. Dopiero kilka ostatnich treningów mogliśmy przeprowadzić na boisku z naturalną trawą. Głównie pracowaliśmy nad grą w obronie i przejściem z fazy defensywnej do ofensywnej. Jesienią traciliśmy zbyt dużo bramek, dlatego w pierwszej kolejności chcemy poprawić właśnie ten aspekt.
– Położenie Pana zespołu po pierwszej połowie sezonu należy określić jako trudne. Na cztery kolejki przed końcem fazy zasadniczej zajmuje on miejsce w strefie spadkowej, tymczasem jeśli chodzi o ruchy kadrowe, to na razie ubył obrońca Mateusz Kasprzyk, a nikt jeszcze nie pojawił się w jego miejsce. Jak BKS poradzi sobie bez tego gracza?
– Mateusz z pewnością był znaczącą postacią w naszej drużynie, ale w jego miejsce szansę otrzyma ktoś inny i jestem pewien, że będziemy w stanie poradzić sobie pomimo jego odejścia. Mogę także już zdradzić, że dołączy do nas jeden zawodnik. Jego transfer zostanie wkrótce ogłoszony. [Tym zawodnikiem okazał się być Piotr Janicki, pozyskany na zasadzie półrocznego wypożyczenia ze Strażaka Mokrzyska – przyp. red.]
– Czy ten transfer okaże się jednak wystarczający? Jesienią kadra była dość wąska i wydaje się, że do podniesienia jej jakości potrzeba większej liczby nowych nabytków. Czy jest Pan w stanie zapewnić, że z tą grupą zawodników uda się zespołowi osiągnąć lepsze wyniki i wywalczyć utrzymanie?
– Chciałbym móc powiedzieć, że jestem w stanie to zagwarantować, jednak mam świadomość, że sytuacja jest trudna i nie będzie łatwo utrzymać się w lidze. Myślę, że kto by nie był na moim miejscu, to szczerze przyznałby to samo. Nie możemy niestety pochwalić się szeroką kadrą, trudno też uznać, że pod względem jakości przewyższamy ligowych rywali z dolnej połowy tabeli. Musimy walczyć i robić wszystko, żeby się rozwijać zarówno indywidualnie, jak i jako zespół. Na pewno wiemy, co musimy poprawić. Wierzę, że drużyny z dolnej części stawki są w naszym zasięgu.
– Na koniec fazy zasadniczej rywalem prowadzonej przez Pana drużyny będzie Termalica II, słabo spisująca się jesienią Barciczanka oraz Wolania. Co wie Pan o aktualnej sile tych zespołów. Czy będziecie dobrze przygotowani na te spotkania? Czy znacie już mocne i słabe strony przeciwników?
– Na pewno teoretycznie najtrudniejszym rywalem będzie pierwsza z drużyn, czyli Termalica II. Gramy jednak na własnym stadionie, do tego trudno jeszcze przewidzieć, jak zespoły będą wyglądały w pierwszym meczu o punkty po długiej przerwie. Nasze boisko też jest specyficzne, dość wąskie, a z racji panującej aury będzie również zapewne grząskie, co utrudnia grę w piłkę. Nie jesteśmy więc na straconej pozycji w starciu z rywalem, który prezentuje wysoką jakość piłkarską. Co do meczu z Barciczanką, to bezwzględnie musimy wygrać, choć mam świadomość, że znajdująca się na dnie tabeli drużyna z Barcic też będzie chciała pokazać się z dobrej strony. To spotkanie będzie szczególnie ważne. Co do spotkania z Wolanią, to rywale będą faworytem, ale zagramy na własnym terenie. Na boisku przy Parkowej zawsze łatwiej walczyć nam o ligowe punkty.
– A jak Pan prywatnie łączy obowiązki trenera z czynnym uprawianiem sportu? W przeszłości pełnił Pan już taką podwójną rolę w LKS-ie Gnojnik, ale to jednak był poziom Klasy okręgowej, a nie IV ligi. Czy czuje się Pan na siłach, żeby z powodzeniem wypełniać swoje zadania w BKS-ie?
– Teraz w większej mierze skupiam się na prowadzeniu drużyny, jednak nadal jestem czynnym zawodnikiem, zwłaszcza że kadra zespołu nie jest liczna. W niektórych meczach na pewno będę musiał wystąpić. Prowadzenie zespołu w IV lidze to dla mnie spore wyzwanie, ale jestem dobrej myśli. Myślę, że patrząc na warunki, które mamy, to na razie wszystko zrobiliśmy we właściwy sposób.
Rozmawiał Mateusz Filipek