Przegraliście prestiżowe derby, w których GKS zrewanżował się wam za porażkę z jesieni. To pewnie przykre uczucie?
Sławomir Zubel: Czy ja wiem, czy takie prestiżowe? Mecz jak każdy, o trzy punkty. Przegraliśmy – nic się nie dzieje. Szkoda pierwszej połowy. W drugiej więcej operowaliśmy piłką i stwarzaliśmy więcej sytuacji . Rywale poza strzałem Filipka i jednym wyłapanym przez Jaszczyńskiego, nie stworzyli sobie groźnych okazji. Mogliśmy lepiej zachować się przy naszych sytuacjach. Szkoda też trochę, że sędzia – choć nie miało to wpływu na wynik – nie był konsekwentny. Skoro w pierwszej połowie podyktował rzut karny za zahaczenie w polu karnym, to dlaczego w 85 minucie nie podyktował karnego w drugą stronę za podobne przewinienie?
Powiedział pan, że przespaliście pierwszą połowę. W drugiej potrafiliście zagrozić przeciwnikom, ale zabrakło wam precyzji w dwóch bardzo klarownych sytuacjach pod bramką GKS-u.
To prawda. Niestety tutejsza płyta pozostawia wiele do życzenia, nie pomagał również wiatr. Warunki dla obu zespołów były jednak takie same. Pierwsza bramka dla Drwini padła z przypadku, po tym jak piłka skozłowała na nierówności, przeleciała nad nogą Lewego co pozwoliło przeciwnikowi wyjść z piłką sam na sam z bramkarzem. Oczywiście nie ma co zwalać winy na boisko…
Nie uważa pan, że GKS wygrał ten mecz dzięki większej determinacji, siłą, walecznością?
Owszem, w pierwszej połowie. W drugiej nie było tego widać. Pierwsze 45 minut przespaliśmy dając rywalowi zdobyć dwie bramki, co ustawiło mecz.
Sporo w tym meczu było złośliwości na boisku…
Tak to zwykle bywa w derbach – jest walka, docinki – nic nowego.
Spotkanie prestiżowe, zrewanżowaliście się bochnianom za jesienną porażkę.
Janusz Piątek: Chciałem podziękować drużynie za zaangażowanie po wcześniejszych nieudanych meczach. Zawodnicy w meczu z BKS pokazali charakter i jak najbardziej zasłużenie zwyciężyli. Zarówno ja jak i cała drużyna nie braliśmy sobie do głowy, że jest to mecz prestiżowy albo ważne lokalne spotkanie. Było na odwrót. Przygotowywaliśmy się jak do każdego kolejnego meczu. To na pewno zaowocowało. Czasami zbytnia mobilizacja potrafi przeszkadzać w grze niektórym zawodnikom. Zamiast skupić się na tym co mają robić na boisku nakręcają się atmosferą.
W rzadko którym meczu na boisku iskrzy tak jak w niedzielę w Drwini.
Oczywiście. Gdzieś, w głowach niektórych zawodników są zadry z przeszłości, które zostają. Nam jednak zależało na tym, aby odbudować swoją pozycję, poprawić nastroje w zespole jak i wśród kibiców. W ostatnim czasie zawodziliśmy i chcieliśmy się zrehabilitować, a kiedy to zrobić jak nie w meczu derbowym?
Poprawiliście swoją sytuację w tabeli, ale aby mówić o tym, że jest już dobrze, to chyba za wcześnie?
Tak, cieszymy się, że jedne z rywali nam nie uciekł, ale wiemy też, że musimy wygrać jeszcze z trzy, cztery mecze aby zrealizować cel jakim jest utrzymanie.