Za BKS Bochnia szalony rok. Zaczął się od problemu z boiskiem. Źle zaczęliście rundę wiosenną – od porażki z autsajderem, ale później było już coraz lepiej i wygraliście rozgrywki. Nieudane baraże, później problemy kadrowe , aby mimo tego zająć miejsce w środku tabeli. Jakie nasuwają się panu wnioski po roku 2016?
W sumie powiedział pan wszystko w telegraficznym skrócie. Do wiosny przygotowywaliśmy się bardzo solidnie. Frekwencja na treningach była bardzo dobra, co później przełożyło się na formę fizyczną drużyny w czerwcu, kiedy to graliśmy co trzy dni. W tym zaległym meczu z Ciężkowianką niefortunnie przegraliśmy, na co wpływ miały trudne warunki do gry. Musieliśmy pokazać jednak , że potrafimy wygrywać. Pokazaliśmy to w kolejnych meczach. Dwa miesiące później zrewanżowaliśmy się Ciężkowiance na naszym boisku. Na szczęście ta strata punktów nie zaważyła na końcowym układzie w tabeli.
Chcieliśmy, mając najmłodszą kadrę w lidze, grać piłkę ofensywną, strzelać dużo bramek. To nam w rundzie rewanżowej się udawało. Wielu obserwatorów podkreślało, że gramy ładną dla oka piłkę, a co ważne skuteczną. Na koniec rundy okazało się, że byliśmy zespołem, który strzelił najwięcej bramek.
W barażach nie wyszło. Trudno mieć do kogokolwiek pretensje. Każdy zagrał najlepiej jak mógł. Trochę nas wtedy prześladował pech. Już w pierwszych minutach pierwszego meczu Jarek Siwek skręcił staw skokowy. Próbowaliśmy środków przeciwbólowych, ale niestety okazało się, że nie był w stanie kontynuować gry. Z kontuzją grał także Michał Kaczmarczyk. W tak ważnym meczu był to dla nas spory problem. Niestety rywal wykorzystał to i do Trzebini jechaliśmy z bramkowym remisem. W rewanżu mimo że wyszliśmy na prowadzenie, to jednak dały o sobie znać braki kadrowe. Mecz toczył się w trudnych warunkach – było bardzo gorąco i po 60 minucie, kiedy rywal dokonał kompletu zmian, my mogliśmy sobie pozwolić tylko na dwie. Mimo porażki trzeba to pierwsze półrocze ocenić bardzo pozytywnie w naszym wykonaniu.
Wkrótce zaczął się nowy sezon…
Przygotowania zaczęliśmy nieco później. Daliśmy sobie więcej czasu, aby podleczyć urazy, zregenerować organizmy po ciężkiej rundzie. Mieliśmy początkowo problemy z zebraniem się – w tym czasie część chłopaków podjęła pracę, część udała się na zaplanowane wcześniej wakacje. Koniec końców jednak udało się nam na koniec rundy i przy jednym zaległym spotkaniu uplasować się w środku ligowej stawki. Udało się dobrze zakończyć ten rok.
W trakcie minionego roku, a zwłaszcza przed i w trakcie rundy jesiennej w kadrze BKS sporo było zmian. Z czego to wynikały te rotacje? Odeszli Mateusz Czernecki, Krzysztof Styrna, Michał Kaczmarczyk… To spore ubytki w pana zespole w trakcie tak krótkiego okresu czasu.
Do tego dodać jeszcze trzeba Grześka Musa, który spróbował szczęścia w innym klubie [w Limanovii wraz z bratem Karolem – przy. MK] , Mateusz chciał grać bliżej Krakowa i w jego okolicach znalazł klub [TS Węgrzce – przyp. MK]. To były ruchy jeszcze przed sezonem. W jego trakcie postanowili odejść Krzysiek Styrna i Michał Kaczmarczyk. W ich wypadku odejście było związane z tym, że nie mogłem im zagwarantować gry w pełnym wymiarze czasowym. Odeszli do ligi niżej [A klasa – Borkowianka – przyp. MK], aby grać cały czas.
Niedługo rozpoczną się przygotowania do kolejnej rundy…
Wolałbym się skupić na tym podsumowaniu roku.
Czy będzie pan dalej trenerem BKS?
Nie wiem. Trwają rozmowy, co będzie dalej, czas pokaże.