IV liga. Jeszcze o meczu BKS – Sokół. Trenerzy: „Zasłużyliśmy na zwycięstwo” vs. „to my kreowaliśmy grę”

806 0
M. Kalinowski
M. Kalinowski

Panie trenerze wasza wygrana w Bochni była zasłużona, niezasłużona, szczęśliwa?

Roman Ciochoń: Myślę, że nie byliśmy słabszą drużyną. Pierwszą bramkę straciliśmy pechowo, po rzucie rożnym niepokryty zawodnik dwukrotnie oddał strzał i zdobył bramkę. Później do końca pierwszej połowy my mieliśmy inicjatywę, a dwie bramki były efektem naszej przewagi. W drugiej połowie Bochnia rzuciła się do ataków, ale czy stwarzała sobie sytuacje stuprocentowe? Pod koniec meczu na wielkim chaosie były jakieś przebitki. Nie zauważyłem, aby stworzyli sobie coś z gry. Strzelili jedynie dwie bramki po stałym fragmencie i tyle.

Tydzień, dwa tygodnie temu powiedział pan, że pańscy zawodnicy czekają na mecz przy Parkowej. Okazało się, że pana zawodnicy mieli pomysł na pokonanie BKS-u.

Bochnię znam bardzo dobrze. Jak tylko mam jednak pełen skład , to wiem jak grać z BKS-em. Pojechałem sobie nawet na mecz do Gorlic , dzięki czemu dobrze rozpracowałem sobie ten zespół. Chłopaki wiedzieli, gdzie tkwi największe zagrożenie ze strony rywala – wszystko było przygotowane przed meczem. Wiedzieli jak grać i tak grali – konsekwentnie. Do momentu kontuzji bochnianie nie zagrozili nam. Troc hę chaosu wkradło się w nasza grę, gdy z boiska zszedł Łukasz Kulig. W przekroju całego meczu zasłużyliśmy na zwycięstwo.

Pana zawodnicy zostawili wiele zdrowia na boisku. Te skurcze, które w złapały pana zawodników nie wzięły się z niczego.

To nie jest tak, że te skurcze nie wzięły się z niczego. Łukasz Kulig przez osiem godzin pracował w pozycji stojącej, ma problem z kolanem, dlatego też jego prawa noga była za bardzo przeciążona i stąd problem. Natomiast Rafał Ciesielski zrobił chyba najwięcej kilometrów spośród wszystkich zawodników na boisku. Dla mnie był najlepszym zawodnikiem na murawie.

Na wiosnę gracie bardzo dobrze. Szkoda, że nie mieliście takiej samej jesienią. Moglibyście wówczas bić się nawet o pierwsze miejsce.

Gdyby jesień była tak dobra jak wiosna, to pewnie bylibyśmy w takim miejscu w jakim jest obecnie Bochnia. Po raz kolejny mam zdecydowanie lepszą rundę rewanżową niż pierwszą. Nawet gdy prowadziłem inne zespoły wiosna była zdecydowanie lepsza od jesieni. Gdybyśmy tych punktów w tej rundzie nie zdobyli, byłoby bardzo ciężko. Jest tak wiele zespołów zagrożonych spadkiem, że aż strach się bać… dobrze , że jesteśmy tam, gdzie jesteśmy.

.

M. Kalinowski
M. Kalinowski

Po dobrej serii pana zespołu i rozgromieniu Szaflar pana zespół spotkało duże rozczarowanie w prestiżowym meczu z Sokołem.

Sławomir Zubel: To nie ma znaczenia czy mecz jest prestiżowy. Ważne są punkty. Ich nie mamy. Jeśli chodzi o grę, to w drugiej połowie pokazaliśmy kto chce grać w piłkę i kto nią gra. W drugich 45 minutach Sokół miał trzy – cztery akcje na naszej połowie i oddali strzał życia na 3-2. Przespaliśmy pierwszą część meczu. Za dużo było górnych piłek, anie szukaliśmy gry dołem. Pierwsza szybko strzelona bramka podziałała na nas w taki sposób, że myśleliśmy, że zaraz wpadną kolejne. Tymczasem przyszło wyrównanie, a chwilę później kolejny gol i trzeba było odrabiać straty.

Rywal ustawił się przed szesnastką i zamurował nam dostęp do swojej bramki. Trzeba było się napocić, aby wyrównać na 2-2. Myślę jednak, że na ten mecz nie dojechali sędziowie – zostali w autokarze, bo szczerze powiedziawszy okradli nas z punktów.

Nie uważa pan, że przyczyną tej porażki było to, że Sokół rozszyfrował was i dwa największe atuty zespołu – środkowego pomocnika i napastnika zneutralizował?

Czy ja wiem? Uważam, że Jarek Siwek swoje robił na boisku. Strzelił bramkę i wychodził do gry. Przypomnę, że to my kreowaliśmy grę. A przecież mając zawodników na dobrych kontraktach jak Wawryka, Policht, Kostecki i Ciesielski, to oni powinni grać piłką. My gramy głównie młodzieżą. Udowodniliśmy, że nasze miejsce w tabeli nie jest przypadkowe. Wynik nam ewidentnie nie siadł. Ale zobaczymy: Legia pojechała do Niecieczy i przegrała. Takich przykładów jest mnóstwo. Gorzej, gdybyśmy nie istnieli na boisku piłkarsko.

Pana drużyna pokazała, że jest bardzo dobrze przygotowana biegowo. Rywale bardzo odczuwali to zmęczenie. Wydaje mi się jednak, że wpływ na wynik meczu miało nie wybieganie, ale siła i kilogramy mięśni.

Może właśnie tak było w pierwszej połowie, gdy graliśmy te długie piłki, w czym dobrze czuł się rywal. W drugiej połowie sędzia powinien wyrzucić dwóch zawodników. Przy żółtej kartce, którą posiadał Kostecki, sędzia za jego faul od tyłu dał mu tylko ostrzeżenie. Upomnienie raz, ale nie dwa i trzy razy. Uważam, że sędziemu zabrakło, mówiąc po piłkarsku, jaj. Podobnie było w końcówce meczu, kiedy sędzia miał do podyktowania dwa karne i żadnego nie podyktował. Raz ręka, raz faul w przedostatniej akcji . Jeżeli ktoś chce się bawić w sędziowanie, to musi mieć zimną krew do końca spotkania i gwizdać to, co zdarzyło się na boisku a nie bać się tego, że to doliczony czas gry.

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *