Piłka ręczna. Dramat w końcówce! MOSiR przegrywa wygrany mecz!

545 0

MOSiR Bochnia! MOSiR Bochnia! – z takim „podkładem” w tle, wbiegli na parkiet zawodnicy obu drużyn. Hala niby tarnowska, ale zdecydowanie bardziej słychać było na trybunach kibiców z Solnego Grodu. I jak tu nie grać dobrze z takim wsparciem? – Gracze MOSiR-u niesieni dopingiem swych fanów już w pierwszej akcji zapunktowali. Wprawdzie bramka nie padła bezpośrednio z akcji, ale rzut karny pewnie zamieniony na trafienie przez Kacpra Króla wprowadził bochnian w naprawdę dobry nastrój. Gospodarze nie mieli jednak zamiaru przyglądać się temu jak ekipa gości rozmontowuje ich szyki obronne i zdecydowali się wzmocnić swą defensywę. Udało im się to perfekcyjnie, gdyż bochnianie nie potrafili sobie znaleźć miejsca do oddania rzutu. Co więcej, tracili piłkę w głupi sposób, a z tych ich strat korzystał w pełni Sławek Karwowski, który wyprowadził swój zespół na wynik 4:2. – W niespełna 60 sekund bochnianom udało się dwukrotnie zgubić piłkę i dwa razy stracić bramkę – no niestety, nie było się czym chwalić.

Zdecydowanie zbyt rzadko bochnianie pokonywali tarnowskiego golkipera, ale tą strzelecką niemoc zdołał przerwać Mateusz Bujak, który rzutem z koła pokonał bramkarza gospodarzy. Do równowagi doprowadził Kacper Król, a kolejne bramki także padały łupem drużyny z Solnego Grodu. Gdy po bramce Mateusza Nowaka na tablicy świetlnej pojawił się rezultat 5:7, a rywal trafił w poprzeczkę, aż podskoczyli z radości wszyscy zawodnicy na bocheńskiej ławce rezerwowych. Niestety, gdy „odpoczywający” gracze cieszyli się z szansy na podwyższenie wyniku, Jarosław Gut posłał piłkę na kontrę w taki sposób, że radość zgasła w momencie. Kacper Król zapewne chciał wtedy zawołać „dalej, dalej ręko Gadżeta”, ale bez specjalnych mocy wydłużających rękę, nie był w stanie pochwycić piłki lecącej zdecydowanie za szybko i za daleko.

Podopieczni trenera Tabora nie chcieli jednak doprowadzić do nerwowej końcówki w tej pierwszej połowie i postanowili jeszcze powiększyć swoje prowadzenie. W 23. minucie Marcin Janas popisał się idealną wkrętką, w kolejnej akcji Filip Pach wyłuskał piłkę z rąk rywala wijąc się po parkiecie tuż przy linii bocznej, a Adrian Najuch nie bał się bezpośredniego starcia z przeciwnikiem. – Bochnianie walczyli niezwykle ambitnie i wyraźnie było widać, że wierzą w swoje umiejętności. Z kolei tarnowscy kibice chyba nie do końca wierzyli w to co pokazywała tablica wyników. – Po pierwszej połowie drużyna MOSiR Bochnia prowadzi 13:10 – powiedział z lekkim niedowierzaniem w głosie, spiker w tarnowskiej hali.

Po zmianie stron aż do 50. tej minuty w zasadzie wszystko wydawało się być pod kontrolą bochnian. Mateusz Bujak trafiał ze środka, Marcin Janas momentami popisywał się zagraniami w iście profesorskim stylu i wydawać się mogło, że pierwsze punkty rzeczywiście powędrują w końcu do Bochni. Nic bardziej mylnego. Prawdziwa wojna nerwów dopiero miała nadejść. W 53. minucie przy stanie 20:22 sędzia podyktował rzut karny dla SPR-u. Na linii siódmego metra stanął były gracz MOSiR-u, Sławomir Karwowski i w pojedynku sam na sam z Jarkiem Gutem okazał się lepszy. W kolejnej akcji także on zdobył bramkę dla tarnowskiej drużyny i tym samym doprowadził do wyniku 22:22.

Drobne błędy jakie przytrafiły się bochnianom w tej ostatniej fazie spotkania, w konfrontacji z całkiem sporym doświadczeniem tarnowian przyczyniły się do kolejnego w tym sezonie dramatu zespołu MOSiR-u. Ekipa z Miasta Soli walczyła w tym meczu w sposób godny najwyższych pochwał, ale niestety znów czegoś zabrakło i to rywale zdobyli więcej bramek niż bochnianie.

SPR Tarnów – MOSiR Bochnia 27:25 (10:13)

MOSiR: Gut, Węgrzyn – Najuch 6, Król 5, Bujak 4, Budziosz 2, Nowak 2, Imiołek 1, Janas 1, Janus 1, Kozioł 1, Pach 1, Spieszny 1.

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *