Zafundowaliście sobie niezłą huśtawkę nastrojów. Grając z Unisławiem wyrównaliście w ostatniej sekundzie dogrywki, później karne, które są loterią. Pewnie wiele nerwów was to kosztowało.
Na pewno, ale dobrze, że graliśmy do końca. Nie oddawaliśmy głupich strzałów, ale cierpliwie graliśmy piłką przez ostatnie trzy minuty. Dopisało nam też szczęście – strzeliliśmy bramkę w ostatnim momencie. Byliśmy trochę zdenerwowani tym błędem – naszym zdaniem – sędziego, który z kapelusza dał dwa faule drużynie przeciwnej. Wygraliśmy więc nie mamy prawa narzekać na sędziów. Cieszymy się bardzo. Przeszliśmy barierę ćwierćfinałów, której nie udało się przejść od trzech lat. To dla nas też nadzieja na niedzielną walkę o finał.
Nie było momentu zwątpienia, że to już ostatnie sekundy, że czas w zasadzie się już skończył?
Zbyt długo przygotowywaliśmy się do tych mistrzostw, aby wątpić. Trzy minuty na hali na wiele czasu na hali. Udało nam się zdobyć bramkę w ostatniej sekundzie, co bardzo nas cieszy, co zresztą było widać. Gratulacje należą się też drużynie przeciwnej, która w pierwszej połowie była od nas lepsza (w drugiej, to raczej my już prowadziliśmy grę).
Jeszcze kilka dni temu nie mieliście grać w tych mistrzostwach, ale rezygnacja zespołu z Warszawy dała wam możliwość występu w Bochni. Gdy okazało się, że zagracie tutaj, jaki postawiliście sobie cel?
Pierwszy, to taki, o którym już wspomniałem, aby przejść tę barierę ćwierćfinału. Po eliminacjach byliśmy bardzo zniesmaczeni, bo z 9 punktami pierwotnie nie udało nam się awansować. Wiedzieliśmy, że zasługujemy na te mistrzostwa. Pokazujemy, że jesteśmy godni występu tutaj. Teraz naszym celem jest finał, a docelowo wygranie tego turnieju.