Contimax MOSiR Bochnia – UKS Hutnik Dobry Wynik Kraków 3:2 (15:25, 27:25, 23:25, 25:20, 15:8)
Contimax w składzie: Jakub Habel, Michał Nieckarz, Jakub Czubiński, Maciej Żeleźnik, Dawid Małysza, Szymon Ściślak, Roman Kącki (libero), a także Julian Mituniewicz i Jakub Zmarz.
Hutnik w składzie: Leszek Klimczak, Kamil Kołek, Kamil Maruszczyk, Maciej Grot, Karol Andrzejewski, Paweł Golec, Łukasz Przybyła (libero), a także Marcin Góra i Paweł Samborski.
Zdecydowanie nie takiego otwarcia meczu spodziewał się po swoich zawodnikach Robert Banaszak. Jego podopieczni nie mogli sobie poradzić z odbiorem zagrywki i może rzeczywiście ich postawa nie byłaby aż tak deprymująca i denerwująca gdyby były to piekielne mocne zagrywki. Ale niestety, owym serwom fundowanym przez krakowian sporo brakowało aby do takowych „piekielnych uderzeń” można je było zaliczyć… Podopieczni Mirosława Janawy wypracowali sobie przewagę, a ta zaliczka miała dla nich niebagatelne znaczenie w dalszej fazie seta. Zawodnicy Hutnika bezbłędni nie byli, ale wyraźnych mankamentów w ich grze było zdecydowanie mniej niż u bochnian. Przy stanie 9:15 szkoleniowiec Contimaxu poprosił o czas, ale jak się miało okazać – na niewiele się zdały porady w tej partii. Gospodarze zostali gładko ograni do 15…
Kolejna odsłona przyniosła zdecydowaną odmianę w stylu prezentowanym przez ekipę MOSiR-u. Kilka mocnych zagrywek w wykonaniu Dawida Małyszy pozwoliło bochnianom ustawić skuteczny blok, ale i kontry udawało się zamieniać na punkty. Szymon Ściślak doskonale obijał ręce krakowian, natomiast Michał Nieckarz do spółki z Jakubem Czubińskim powstrzymywali ataki graczy Hutnika. Bochnianie prowadzili 10:7, 16:12, a przy stanie 19:14 nie wytrzymał szkoleniowiec krakowskiej drużyny. Trener Janawa poprosił o czas, dokonał dwóch zmian i rzeczywiście coś drgnęło w jego ekipie… Nagle, ze stanu 23:19 zrobiło się 24:24 i zaczęła się prawdziwa nerwówka. Bochnianie pokazali jednak, że mają nerwy ze stali i zwyciężyli na przewagi 27:25.
Trzecia odsłona miała wymiar niezwykle wyrównany, a żadna z ekip nie potrafiła wyjść na wyższe niż jednopunktowe prowadzenie. Raz to gospodarze popisywali się udanymi akcjami, a znowu innym razem to przyjezdni przypominali o ty, że w siatkówkę grać potrafią. Od stanu 19:19 gra zaczęła lepiej wyglądać po stronie Hutnika i faktycznie set trzeci padł w końcu łupem gości. Ale już w czwartej partii to bochnianie mieli powody do radości, choć ich gra nie wyglądała wzorcowo. Bochnianie prowadzili 10:7, ale od tego momentu zaczęli wyciągać pomocną dłoń krakowianom… Kilka błędów siatkarzy Contimaxu wystarczyło do tego by goście straty odrobili (11:11). Szczęśliwie, podopieczni Roberta Banaszaka mieli w tym secie patent na szybkie odskakiwanie przeciwnikowi i tak też zrobili tym razem, w czym dopomogły niezwykle mocne zagrywki wykonywane przez Jakuba Czubińskiego.
Piąty set rozpoczął się wręcz idealnie dla zespołu z Solnego Grodu. Bocheński blok stanowił zaporę nie do złamania dla Pawła Golca, ale i Kamil Kołek przekonał się o tym, że bochnianie blokować potrafią. Kapitan Hutnika został zatrzymany przez Szymona Ściślaka i Macieja Żeleźnika, a po tak widowiskowej „czapie” ręce nielicznie zgromadzonych na hali kibiców same składały się do oklasków. Siatkarze z Krakowa próbowali podjąć jeszcze walkę z rozpędzonymi bochnianami, ale nadzieja powoli zaczęła umierać gdy swoje „show” rozpoczął Szymon Ściślak. Bocheński atakujący w decydującej fazie seta „rozstrzelał” krakowian zagrywką, a ostatni cios zadał podopiecznym Mirosława Janawy kapitan Contimaxu. Jakub Habel zaskoczył ekipę gości kiwką i tym samym zakończył to spotkanie. Spotkanie, w czasie którego nie brakowało nerwowych akcji…
Joanna Dobranowska