Przed sezonem działacze BKS mówili nam , że nikt w klubie nie wywiera na zawodnikach, na trenerze ciśnienia na awans, że jeżeli będzie – mówił Marcin Krokosz – prezes klubu – zrealizujemy pewien etap swojej pracy przed czasem. Wypowiedź sprzed kilku zaledwie tygodni ni jak się ma do napięcia jakie wywołuje jutrzejsze spotkanie BKS z Tuchovią. To już nie jest mecz tylko o ligowe punkty, ale również o potwierdzenie, że obrana droga – nie oszukujmy się – obrana z konieczności – jest właściwa.
Kiedy jak nie teraz? Szkoleniowiec bochnian Marcin Leśniak w jednym z wywiadów mówił nam, że dla pewnej grupy zawodników – jego podopiecznych, to jedna z ostatnich szans na zaistnienie na wyższym ligowym poziomie. To pokolenie trzydziestolatków: Zubla, Motaka, Goryczki, Więska, Gawłowicza, Rachwalskiego.
Czy jednak warto czekać kolejne miesiące? Czy w przyszłym sezonie sytuacja wyjściowa do decydującego kroku będzie równie komfortowa jak teraz? Czy w przypadku braku sukcesu – jakim bez wątpienia byłby awans do III ligi – na czwartoligowe boiska wybiegnie za kilka miesięcy tak samo mocny kadrowo BKS? Czy to nie awans, sukces, realizacja celu, jakkolwiek tego nie nazwać nie poprawi wizerunku klubu, nie przysporzy sponsorów, kibiców, ale i uznania za dobrze wykonaną pracę, podjętą w ciężkiej atmosferze męczących poszukiwań wyjścia z organizacyjnego impasu?
Zanim drużyny zakończą rywalizację, Bocheński ma 6 punktów przewagi nad Tuchovią. Ten wydawałoby się bezpieczny dystans jest bardzo złudny. Wystarczy spojrzeć na tabelę, aby zreflektować się, że goście jutrzejszego spotkania mają o jedno rozegrane mniej spotkanie. Przystąpią do niego 23 maja na stadionie w Szczyrzycu. A więc dobrze licząc – licząc tylko na siebie – piłkarze BKS powinni zakładać, że ich sobotni rywal nadrobi w najbliższą środę kolejne trzy punkty. Przewaga stopnieje wówczas tylko do trzech oczek.
Dlatego też tak ważny jest jutrzejszy mecz. Jeżeli BKS przegra, oba kluby najprawdopodobniej zrównają się wkrótce punktami, a o przodownictwie będzie decydował bilans bezpośrednich pojedynków. Jesienią w Tuchowie wygrali podopieczni Marcina Leśniaka, którzy w eksperymentalnym składzie i po zamurowaniu własnej bramki wykorzystali jedną z kontr i wywieźli 1-0 z ciężkiego terenu.
Wygrana BKS da bochnianom olbrzymi komfort w następnych meczach. Nawet porażka z Wolanią nie musi zmącić wówczas spokoju drużyny. Tuchovia, aby wyprzedzić BKS będzie musiała odrobić jeszcze 4 punkty. Będzie to o tyle trudne, że po jutrzejszym meczu, do końca rozgrywek zostaną już tylko cztery kolejki.
Co da remis? Podział punktów pozwoli Bocheńskiemu zachować status quo w tabeli. Bochnianie cały czas będą mieli margines błędu – co prawda niewielkiego, bo tylko jednej porażki. Drużyna Leszka Kraczkiewicza (w sezonie 2006-2007 trener BKS), aby wyprzedzić zespół z Bochni będzie musiała liczyć na jego aż dwa potknięcia – stratę co najmniej 4 punktów i wygrać wszystko do końca sezonu.
Mecze sobotnie IV ligi:
Bocheński KS – Tuchovia Tuchów 17:00
Helena Nowy Sącz – Rylovia Rylowa 17:00
Grybovia Grybów – LKS Nowa Jastrząbka 17:00
Mecze niedzielne:
KS Tymbark – Skalnik Kamionka Wielka 16:00
Barciczanka Barcice – Wolania Wola Rzędzińska 17:00
Ogniwo Piwniczna Zdrój – Orkan Szczyrzyc 17:00
Watra Białka Tatrzańska – Dunajec Zakliczyn 15:00
Tabela: (miejsce, nazwa drużyny, liczba punktów, liczba rozegranych spotkań)
1 BKS Bochnia 57 23
2 Tuchovia Tuchów 51 22
3 Wolania Wola Rzędzińska 47 23
4 Sandecja II Nowy Sącz 43 24
5 Skalnik Kamionka Wielka 39 23
6 KS Tymbark 35 23
7 Watra Białka Tatrzańska 31 24
8 Orkan Szczyrzyc 28 22
9 Rylovia Rylowa 27 23
10 Helena Nowy Sącz 27 24
11 Dunajec Zakliczyn 27 23
12 Nowa Jastrząbka 23 23
13 Grybovia Grybów 22 24
14 Ogniwo Piwniczna-Zdrój 20 24
15 Barciczanka Barcice 17 23